Dziś odwołam się do nazwy mojego bloga i spróbuję spojrzeć na obraz Polski po 4 latach rządów PIS. Czy możemy już powiedzieć, że Polska jest w ruinie? Raczej nie. Czy są dziedziny, które po 4 latach są w ruinie? Jak najbardziej tak. Czy polska zmierza w stronę katastrofy? Niestety raczej tak.
Atrapa państwa prawa
System sprawiedliwości w Polsce został rozmontowany i praktycznie nie istnieje. Cały wymiar sprawiedliwości i system tworzenia prawa został zawładnięty przez jedną partię. Praktycznie cofnęliśmy się o 30 lat do czasów PRL. Prokuratorem generalnym, który ustala kto ma być w Polsce ścigany jest polityk rządzącej partii. Rzecz nie do pomyślenia w nowoczesnym demokratycznym państwie prawa. Jednocześnie jest ministrem sprawiedliwości, który ma ogromny wpływ na sądy w kraju i ich obsadę personalną. Chroni więc swoich od oskarżeń, a na przeciwników politycznych od razu wysyła prokuratorów z oskarżeniem za nawet najbardziej błahe czyny. Przykładem tego może być przewlekłość prowadzonych prostych spraw karnych dotyczących wypadku Szydłu czy dwóch wież Kaczyńskiego.
W bezstronność i niezależność Trybunału Konstytucyjnego wierzą już chyba tyko moherowe staruszki ze zjazdów radia maryja. Pani magister Przyłębska nawet nie ukrywa, że się spotyka towarzysko (czytaj: przy wódce lub koniaku) z prezesem partii rządzącej. Co ustalone przy alkoholu będzie zgodne z konstytucją RP. Może się mylę, ale chyba nawet na Białorusi są wyższe standardy państwa prawa.
KRS to już ciało polityczne, a nie sądowe, którego powołanie odbyło się w trybie tajnym i niekonstytucyjnym. Do dziś nie opublikowano list poparcia co oznacza, że prawdopodobnie koledzy wybierali kolegów. Powstała nowa kasta nowych panów jak to mówił klasyk i układ „kolesiowski”, o który tyle razy była oskarżana opozycja. Podstawa niezależnego wymiaru sprawiedliwości legła w gruzach o czym świadczy również uruchomienie procedury UE dotyczącej praworządności w Polsce.
Zwijanie gospodarki.
Pomimo propagandy na wiecach pisu i w państwowej szczekacce sytuacja gospodarcza Polski się pogarsza. Szczyt cyklu koniunkturalnego mieliśmy na przełomie 2017 i 2018, czyli potwierdziło się to co przewidywałem w końcówce 2017, że od tego momentu będziemy widzieć w ekonomii efekty „reform” nowej władzy (link tutaj). Największy wzrost PKB 5,5 % mieliśmy w III kwartale 2017. Największe zatrudnienie wynoszące 16 mln 617 tys mielimy w III kwartale 2018 i od tego czasu coraz wyraźniej spada. Spadek bezrobocia do historycznych minimów wynika już tylko i wyłącznie z uwarunkowań demograficznych (na rynek pracy wchodzi niż demograficzny a na emerytury odchodzi wyż demograficzny lat 50-tych). Pomimo kolejnych pakietów fiskalnych w postaci 500+ i 13 emerytur koniunktura z miesiąca na miesiąc spada, a jedynie co rośnie to najwyższa od prawie 7 lat inflacja (2,9% w sierpniu).
Zapaść inwestycji.
Tu wieje dramatem na całej linii. Średnia stopa inwestycji w ostatnich 4 latach oscyluje wokół 18% PKB. To o 7% mniej od pierwotnego Planu Morawieckiego wynoszącego 25% i prawie 3% mniej od średniej z poprzednich 4 lat. Od kilku lat nie ma żadnej wielkiej inwestycji czy to państwowej czy prywatnej. Nie rozpoczęto budowy, ani nie ogłoszono przetargu na centralny port komunikacyjny, elektrownię atomową, fabrykę samochodów elektrycznych, czy zaporę wodną na Wiśle. Podobno ruszyła jedynie budowa wykopu w ziemi za marne 1 mld złotych, nazywanego szumnie przekopem mierzei wiślanej. Są głosy i badania które mówią, że zwróci się on za kilkaset lat. Mimo szumnych zapowiedzi, dróg ekspresowych i autostrad przybędzie mniej niż za poprzedniej czterolatki. Jakby tego było mało, duża część inwestycji drogowych ma opóźnienia, a na niektóre trzeba było rozpisać nowe przetargi, bo budowlańcy zeszli z budów. Oparcie rozwoju na konsumpcji oznacza przyszłą recesję w gospodarce, ponieważ ludność w czasie kryzysu ograniczy wydatki. To inwestycje zwiększają dochód państwa w długim okresie i budują dobrobyt dlatego są takie ważne.
Załamanie się planu Morawieckiego
O tym, że ten plan nie ma żadnych szans pisałem już 2 lata temu (link tutaj). Miał być milion aut do 2025. Rząd kilka dni temu wycofał się z tych buńczucznych zapowiedzi i przyznał, że będzie to 600 tys. do 2030 wliczając w to hybrydy! Miała być budowa polskiej klasy średniej, tymczasem inflacja i ujemne realne stopy procentowe zżerają oszczędności tej najproduktywniejszej części narodu. Jakby tego było mało, nie podwyższa się 2 progu podatkowego wynoszącego 32%, więc co roku płacą więcej podatków. Zniesienie limitu zusu do 30-tu średnich pensji spowoduje kolejne uderzenie w grupę pracowników, która miała budować świetlaną przyszłość i dobrobyt narodu. Wbrew fanaberiom zawartym w programie Morawieckiego aktywność zawodowa Polaków wciąż spada i wynosi obecnie poniżej 56% ( średnia w Europie ok. 66 %). Bliżej nam do Grecji (53%) niż do Islandii (80%). Bez zwiększenia aktywności zawodowej nigdy nie dogonimy krajów bogatych.
Załamanie się służby publicznej.
Przy rozdawnictwie publicznych pieniędzy pojawia się zawsze problem z zapewnieniem godziwych pensji w tzw. budżetówce. Brak środków na lekarzy skutkuje kolejnymi zamknięciami szpitalnych oddziałów oraz wydłużeniem kolejek do specjalistów. Najważniejszym celem obecnie rządzących nie jest już prawidłowe działanie państwa i jego służb tylko kupienie sobie wyborców za ich własne pieniądze (rząd pieniędzy przecież nie ma). Dlaczego te pieniądze nie są wydane na rozwój oświaty i medycyny? Dlaczego długi szpitali wzrosły o ok 40% do 17 mld zł w ciągu 4 lat? Bo łapówki dla wyborców by utrzymać koryto jest najważniejsze, dobro kraju politycy pis mają gdzieś.
Wszechobecne kłamstwo
W państwowych mediach ciągle słyszymy propagandę, jak to w Polsce jest cudownie i jaki mamy cud gospodarczy. Podobno jest on największy od czasu upadku komuny. Tymczasem wystarczy zwrócić uwagę na 4 kluczowe czynniki ekonomiczne, które w świecie ekonomii faktycznie by o tym świadczyły. Po pierwsze mielibyśmy rekordowo mocną walutę w stosunku do dolara i euro. Po drugie nasza giełda tak jak 90% giełd na świecie osiągnęłaby swoje historyczne rekordy wszechczasów. Po trzecie agencje ratingowe podniosłyby nam ratingi długu. Po czwarte mielibyśmy w przynajmniej jedną roczną nadwyżkę w finansach publicznych. Czy któreś z wymienionych zdarzeń nastąpiło w ciągu ostatnich 4 lat? Oczywiście nie.
Uwarunkowania historyczne
A na koniec z innej beczki. Patrząc na historię naszego kraju nie możemy się dziwić temu co się dzieje wokół nas. Prawicowi nacjonaliści z wiarą na ustach zawsze doprowadzali nasz kraj do klęski. Zaczęło się już w drugiej połowie XVII wieku, gdy ówcześni „prawdziwi Polacy” czyli sarmaci postanowili rozwalić za pomocą liberum veto gospodarkę, armię i demokrację. Później już się potoczyło dalej – prawicowi konfederaci barscy doprowadzili do pierwszego rozbioru, a konfederaci targowicy z błogosławieństwem papieża do upadku konstytucji 3 maja. Ledwie się odrodziliśmy, a tu już prawicowa dyktatura sanacyjna z wiarą na ustach rozwaliła II RP. W czasach nam bliższych prawicowi chrześcijanie rządzili jako AWS, doprowadzając do słynnej dziury budżetowej Bauca i największego bezrobocia na przestrzeni ostatnich 30 lat. Obecne chrześcijańskie prawaki chcą budować „dobrobyt jak na zachodzie” i „sprawiedliwość społeczną”, rozdając pieniądze grupom, które nie dodają żadnej wartości dodanej do naszej gospodarki. Jak można dawać łapówkę wyborczą dla emeryta, który siedzi bezproduktywnie w domu i myśleć, że to zbuduje nowoczesne, bogate państwo. Pisowski matrix wciąż mnie zadziwia…